by

Tour de France, jako jedno z największych wydarzeń sportowych na świecie doczekał się w końcu „swojego” materiału w serwisie Netflix. Wyczekiwany miesiącami „Unchained” ujrzał światło dzienne 8 czerwca. I choć jest pozycją zdecydowanie wartą polecenia, jest też na co pokręcić nosem.

Czekaliśmy na ten serial miesiącami. Piszę w liczbie mnogiej, bo temat ekscytował fanów kolarstwa na całym świecie. Pierwsze, medialne przecieki, plotki, które z ekip zgodziły się, by towarzyszyć im z kamerą… ech, łza się w oku kręci na samo wspomnienie.

Kiedy już Netflix ostatecznie dopieścił „Unchained” (przepraszam za stosowanie angielskiej nazwy, polski przekład – „W sercu peletonu” wyjątkowo mi się nie podoba) i 8 czerwca zasiadłem do oglądania, byłem po pierwszych minutach wręcz oczarowany. Genialne ujęcia, dynamika i budowana od samego startu dramaturgia zapowiadały rzecz wielką. Z czasem ten entuzjazm jednak opadł i choć mogę powiedzieć, że jest dobrze (momentami nawet – bardzo dobrze), to z pewnością nie idealnie.

Netflix: Unchained. Kolarstwo „na salonach”

Trzeba przy tym zaznaczyć, że w zasadzie recenzje powinny być… dwie. Pierwsza, dla fanów kolarstwa, zaznajomionych z tajnikami tego sportu i druga – dla „okazjonalnych” widzów. Obie grupy spojrzą bowiem na „Unchained” zupełnie inaczej. Połączy je chyba wyłącznie uznanie dla pracy operatorów i charyzmy niektórych z postaci. To, co dla tych pierwszych może być odebrane jako wady, drudzy potraktują jako ułatwiające przekaz zalety.

Zanim jednak zagłębimy się w szczegóły, kilka zdań prostego wprowadzenia. Kamery Netflixa (i francuskiej telewizji, która współtworzyła serial) towarzyszyły wybranym ekipom podczas całego Tour de France. Przez 21 etapów z bliska widziały momenty wielkich triumfów, ale i gigantycznych rozczarowań, a nawet… frustracji. Kolejne dni rywalizacji, począwszy od startu w Kopenhadze aż po finisz w Paryżu są tłem dla wielowątkowej, rozbudowanej i niestety – nieco wybiórczej narracji. 

Osiem odcinków pozwala nam poznać całą masę historii, a fani kolarstwa z pewnością znaleźliby materiał na drugie tyle (Neilson Powless – zapamiętajcie). Mogę zdradzić, że z pewnością przypadnie wam do gustu podejście do sportu Toma Pidcocka, a mnie urzekła z kolei osoba… Charlesa Wegeliusa, dyrektora sportowego grupy EF. Jeżeli zaś po jednym ze zdań, wypowiedzianych przez Thibaut Pinota nie zmięknie wam serce, będzie to znaczyć, że go zwyczajnie nie macie. 

Problem jednak w tym, że mając do dyspozycji ograniczony czas, twórcom ciężko było w pełni „wyczerpać” temat swoich bohaterów. Momentami zagubić można się też (i to dotyczyć będzie tych, którzy z naszym sportem nie są za pan brat) w chronologii zdarzeń, choć tu bardzo pomagają komentatorzy – związany z francuską telewizją Steve Chainel, twarz brytyjskiego Eurosportu – Orla Chennaoui czy doskonale znany zwłaszcza starszym fanom kolarstwa David Millar.

żródło: Netflix

Opowieść porywająca, choć niepełna

Najbardziej boli jednak (choć jednocześnie jest na swój sposób zrozumiałe) to, że nie poznajemy „pełnej” historii wyścigu. I tak: będziemy świadkami walki Jonasa Vingegaarda i całej ekipy Jumbo-Visma o triumf w Tour de France. Walki ukazanej niestety praktycznie z jednej tylko perspektywy, bo drużyna wielkiego rywala Duńczyka – Tadeja Pogacara, UAE Team Emirates w nagraniach udziału nie wzięła. Poznamy od podszewki drużynę Groupama-FDJ i usłyszymy wiele o pogoni za francuskimi zwycięstwami, ale gdy już jeden z „Trójkolorowych” wygra etap… z serialu się o tym nie dowiemy.

Wynika to jednak z tego, o czym wspominałem we wstępie – w nagraniach wzięła udział tylko część drużyn, a w przypadku pozostałych wszystko, czym dysponowali scenarzyści to archiwalne transmisje. Oddać jednak trzeba, że wszystko spięto w materiał, który nie tylko znakomicie się ogląda, ale i… faktycznie rozświetla to, co działo się za kulisami. I aż prosi się o drugi sezon „w negatywie” – ujęty okiem drużyn, których tym razem zabrakło. To jednak wyłącznie marzenie ściętej głowy.

Koniec końców – liczba plusów zdecydowanie przyćmiewa minusy produkcji. Dla fanów kolarstwa – pozycja obowiązkowa (podobnie, jak polecanie znajomym – po ostatnim odcinku zrozumiecie, dlaczego o tym piszę). Dla tych, którzy tego sportu nie znają – bez wątpienia warta uwagi.

Autor: Tomasz Czernich

(Visited 593 times, 1 visits today)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

4 × 2 =

Close Search Window