Najpopularniejsza i najbardziej zaludniona z Wysp Kanaryjskich. To też powoduje, że
w kontekście „kanarów” na rowerze to o Teneryfie mówi się najwięcej. To tam, u podnóża wulkanu Teide do sezonu przygotowują się najlepsi prosi. I wcale niekoniecznie dlatego, że jest to wyspa stworzona do jazdy na rowerze.
JAK DOTRZEĆ:
Tu kombinacji nie ma. Wyspa ma co prawda aż dwa lotniska, ale loty międzynarodowe co do zasady obsługuje tylko Tenerife-South, czyli to na południu wyspy gdzie i tak pewnie większość z Was będzie spała. Auto i prom oczywiście też wchodzą w grę, ale to długa
i zapewne kosztowna wycieczka. Lot trwa prawie 6h i jest związku z tym sporo droższy, na przykład od lotów do Calpe. Warto dodać, że poza tanimi liniami na kanary latają też loty czarterowe i na stronach różnych biur podróży znaleźć można opcje „samego lotu” bez hotelu w niezłej cenie. Lotu z rowerem oczywiście.
TRASY:
To nie jest łatwa wyspa. Przejechanie 100 km poniżej 1000 m „wzniosu” jest praktycznie niemożliwe. Teneryfa wcale nie jest bardziej górzysta niż inne Wyspy Kanaryjskie, ale ukształtowanie dróg komplikuje sprawę. Zazwyczaj bowiem wybiera się do spania miejsca bliżej morza, wzdłuż linii brzegowej, co z kolei naraża nas na spory ruch samochodowy. Chcąc od niego uciec musimy niemal zawsze udać się w górę wyspy. Ukojenie od aut znajdujemy zatem zwykle, po ładnych paru kilometrach umiarkowanej wspinaczki i to tam zaczyna się kolarska Teneryfa. Polegająca na tym, że zawsze jedziesz albo pod górę, albo w dół i albo za chwilę skręcasz w lewo, albo za chwilę skręcasz w prawo. Płaskich, długich prostych na Teneryfie bowiem nie znajdziecie. No chyba, na 2000 m n.p.m. u stóp Teide, ale tam najpierw wypadałoby jednak wyjechać.
SPANIE:
Problemem Teneryfy jest to, że jej główne kolarskie atrakcje rozsiane są po całej wyspie i nie ma tu jednej bazy wypadowej, która pozwoli Wam w ciągu jednego, tygodniowego wyjazdu „zaliczyć wszystko”. Każda z trzech polecanych miejscówek będzie miała swoje plusy i minusy.
Najbardziej popularnym wyborem jest rejon Adeje, a właściwie wielki, niekończący się ciąg hoteli i apartamentowców pomiędzy Los Cristianos, a Costa Adeje. Największy wybór baz noclegowych, sklepów i knajp. Ale też najbardziej zatłoczona część wyspy. I najbardziej turystyczna. Wyjazd zawsze będzie opatrzony przedzieraniem się między autami
i autokarami. Z plusów: lepsza i pewniejsza pogoda niż w innych częściach wyspy. Bywa tak, że wszędzie dookoła wiszą chmury, a w Costa Adeje ciągle jest sucho.
Inną opcją jest El Medano, gdzie zamiast brytyjskich i niemieckich turystów z all inclusive znajdziecie raczej surferów, hipisów i digital nomadów z całej Europy. Działają tam
w zasadzie tylko dwa hotele, ale jest sporo mieszkań/apartamentów do wynajęcia. Medano znajduje się blisko lotniska, więc jeśli macie przewidzianą akurat regeneracje to może uda się Wam zrobić spokojne 20-30 km bez większych wzniesień i samochodów wokół, co na całym wybrzeżu Teneryfy jest raczej wyjątkiem. Z minusów: wiatr, wiatr i jeszcze raz wiatr. Towarzystwo surferów nie wzięło się znikąd. Ale uspokajamy: mocne wiatry dają się tam we znaki często, ale tylko w pobliżu wybrzeża, gdzie i tak nie nikt się na rowerze nie kieruje. Im wyżej w górę tym warunki lepsze. Tak naprawdę trzeba tylko pokonać pierwsze 4-5 km do San Isidro i warunki są mniej więcej takie jak na reszcie wyspy.
Los Gigantes, i okolice to trzecia i chyba bardziej alternatywna wskazówka na nocleg. W pobliżu znanego klifu z pocztówek kończy się turystyczna część wybrzeża, która zaczyna się w Los Cristianos. Jest tam trochę spokojniej i być może nawet trochę taniej. Plusem jest bliskość Masci i podjazdu na Teide od strony Chio. Minusem dystans do bardziej popularnych dróg w okolicach Grenadilli, czyli TF-28 nazywanej czasem “the cycling highway”.
POGODA:
Kraina wiecznej wiosny – tak z pewnością można przeczytać o Teneryfie w folderach z biura podróży. W praktyce oznacza to jedną najważniejszą rzecz: BRAK ZIMY. A przynajmniej
w naszym rozumieniu tego słowa. Owszem zdarza się, że na Teide spadnie śnieg (to ponad 2000 m n.p.m.), ale jeżdżąc po Teneryfie zimą nie grozi Wam nigdy ubieranie długich spodni. Co do zasady jeździ się na krótko. Czasem trzeba wziąć rękawki i kamizelkę/kurtkę. Zwłaszcza na zjazd z Teide. Temperatura zimą rzadko spada poniżej 18 stopni, choć nocą bywa różnie. Upały w styczniu jednak Wam nie grożą. Pogoda będzie różnić się od siebie
w zależności od części wyspy. Określenia północ – południe i wschód- zachód są z powodu nieregularnych kształtów Teneryfy bardzo różnie interpretowane, więc ujmę to tak:
Najpewniej jest na dole i po prawej strony od Teide. Trochę zimniej i bardziej deszczowo/pochmurnie na górze i po lewej.
BUCKET LIST:
Teide:
Szczyt wulkanu wznosi się ponad 3700 m n.p.m, ale myśląc po kolarsku chodzi nam de facto o płaskowyż znajdujący się na około 2000 metrów. To tam znajduje się park narodowy, piękne księżycowe krajobrazy i kolejka linowa na szczyt. Prowadzi tam 5 głównych dróg dojazdowych z których najpopularniejsza jest ta z Los Cristianos (segment „Teide” na Stravie), a chyba najładniejsza ta z Grenadila de Abona. Obydwa zresztą spotykają się
w Vilaflor będącym najczęściej „ostatnim obozem” przed atakiem szczytowym. Jeśli i tak nie mieliście w planach wjechać na Teide „na raz” to warto stanąć tam na kanaryjskie ziemniaczki, colę i kawkę.
Za każdym razem jadąc z poziomu morza wjazd na Teide to będzie ponad 30 km podjazdu
i około 5-6% średniego nachylenia bez względu na wariant. Nie jest to więc podjazd trudny, ale zawsze długi i bywa, że nużący (wersja z Chio). Oczywiście te 5 głównych dróg rozgałęzia się na wiele innych, gdzie nachylenie może być wyższe, ale na odcinku 10 km raczej nie przekracza średnio 7-8%. Widoki są magiczne, a jadąc widać jak zróżnicowana jest Teneryfa pod kątem krajobrazu. A także pogody, zatem warto mieć ze sobą kurtkę, lub kamizelkę, nawet jeśli rozpoczynacie podjazd w upale. Teide w najprostszym wariancie będzie osiągalne dla każdego, nawet początkującego kolarza, zwłaszcza, że nie trzeba wjeżdżać na raz. Okazji do postoju, odpoczynku i zrobienia ładnych fotek będzie mnóstwo.
Masca:
Zielona dolina położona na wschodnim krańcu wyspy na tyle różni się od większości krajobrazów Teneryfy, że ma się wrażenie, że jest się po prostu na innej wyspie. Masca jest piękna, ale i bardziej dzika: góry są bardziej strome, drzewa zielone, a bywa, że i wiatr daje się we znaki bardziej niż w Medano. Klasyczna runda to około 60 km z Santiago del Teide przez Garachico, Buenavista del Norte i samą Mascę, czyli wioskę od której nazwę ma cała Dolina. Ostatni, 4-kilometrowy podjazd (Strava: Masca) uważany jest za najtrudniejszy na wyspie, co jest oczywiście mocno naciągane, ale faktem jest, że średnio około 11% na 4 km da się Wam we znaki. Jak ktoś zaczyna solidną jazdę na rowerze to raczej odradzamy, choć pchanie roweru też ma swoje uroki. Jeśli ten ponad 60 kilometrowych klasyk to dla Was mało (i tak będzie to ponad 2000 m w górę) to warto zahaczyć o Punta del Teno, czyli latarnię
i wschodni przylądek wyspy, albo dodać sobie srogi podjazd do La Tierra del Trigo (5 km, śr. 9%).
Anaga:
Przenosimy się na północ. O ile Masca jest atrakcją na miarę „osobnej wyspy” to Anaga jest Mascą do kwadratu. Jeszcze bardziej stromo, jeszcze bardziej zielono i zdecydowanie bardziej wilgotno. A bywa, że po prostu mokro. Pogoda w Anadze może być kapryśna, ale nawet w gęstej mgle, nie zawiedziecie się klimatem i widokami (tak, nawet tymi we mgle). Podobnie jak Masca to atrakcja „na jeden dzień”, bo wszystkie szosowe odcinki tej części wyspy da się zjechać jednego dnia, choć znowu będzie to grubo ponad 2000 m. przewyższenia na odcinku pomiędzy 60, a 90 km. Minusem Anagi jest jej położenie. O ile do Maski można dojechać na rowerze i z Costa Adeje i Medano, to już by dotrzeć do Anagi będzie w obu przypadkach potrzebne auto, lub autobus. No chyba, że zdecydujecie się mieszkać na przykład w stolicy Teneryfy, czyli Santa Cruz skąd zwykle zaczyna się eksplorowanie Anagi na rowerze.
La Gomera:
Skoro już dwukrotnie mieliśmy się poczuć jak na innej wyspie, to popłyńmy na inną wyspę. Dokładnie tak. La Gomera to godzina drogi promem z Los Cristianos. Wyspa jest mała i jeden dzień spokojnie wystarczy Wam na „Gomera experience”, które z pewnością długo zapadnie Wam w pamięci. Bo La Gomera to kanaryjska perła i kolarski raj, zwłaszcza
w kontekście jednodniowej wycieczki. Puste drogi, przepiękne widoki. Zmienna sceneria, klimat parku jurajskiego i w dalszym ciągu coś innego niż Teneryfa. Nie dla początkujących. W zasadzie na dzień dobry pokonuje się tu ponad 20 kilometrowy podjazd. Płaskie na Gomerze nie występuje. Sam nie wiem jakim cudem (i po co?) działa tam lotnisko. Tak, czy owak: zdecydowanie warto. Najlepiej w opcji pierwszego możliwego promu (8 rano) i powrotu ostatnim (bodajże 18). Koszt około 80 euro w dwie strony. Ale ciągle warto.
“KOLARSKOŚĆ”:
Są ludzie którzy podczas takich wyjazdów chcą się poczuć wyjątkowo, unikając towarzystwa zorganizowanych grup. Można wtedy spokojnie dzierżyć miano kolarskiego eksploratora, kogoś kto jeździ, gdzie nie jeździ nikt. Są jednak tacy, którzy dobrze i pewnie czują się w miejscach znanych i wybieranych przez innych. Inaczej mówiąc: są wśród kolarzy kierunki mniej lub bardziej popularne. Są takie, gdzie kolarz w lycrze jest na drodze wyjątkiem, a są też takie gdzie jest on niemal regułą, elementem krajobrazu. To z kolei przekłada się na całą infrastrukturę: sklepy, wypożyczalnie, kawiarnie, czy kulturę na drogach. Niektóre miejsca są „kolarskie” bardziej, a inne mniej.
Choć na Teneryfie spędzają zimy najlepsze kolarskie ekipy świata, to jednak kolarze w jakiś magiczny sposób rozpływają się w tłumie turystów i nie są tak widoczni na drogach i w knajpach jak to ma miejsce na Majorce, w okolicach Calpe, czy nawet na sąsiedniej Gran Canarii. Najwięcej ludzi w lycrze znajdziecie na około 1400 m n.p.m. w Vilaflor, gdzie jak wspomniałem przecina się kilka najpopularniejszych dróg przed atakiem na Teide. Typowo kolarskich kawiarni raczej brakuje. Co nie oznacza, że nie wypada odwiedzić kultowego Parada Bar w Chio, czy hipserskiegio sklepu z ciuchami La Cumbre.cc w La Laguna. Sklepów i wypożyczalni jest więcej, ale ciągle znacznie mniej niż we wspomnianych wcześniej miejscach. Kolarze na drogach nie są na Teneryfie wyjątkiem, jest ich sporo, ale mijających się co chwila peletonów zorganizowanych grup z całego świata raczej zbyt wielu nie zobaczycie. Owszem są, ale tak jak wspomnieliśmy: rozpraszają się gdzieś w różnych miejscach wyspy. Teneryfa jest super na rower, ale nie jest przez rower zdominowana.
CO POZA ROWEREM?
To chyba największy plus wyjazdu na “Tene”. Tutaj nie jesteś skazany na typowe okołoturystyczne atrakcje i towarzystwo podpitych emerytów z zachodniej Europy. Surfing, wspinaczka, paralotnie, imprezy w jaskiniach (!), ale też bogate miejskie życie w Santa Cruz i nie tylko: to wszystko może tu na Ciebie czekać po zdjęciu lycry z tyłka. Albo i bez zdejmownia. To młoda i wyluzowana wyspa.
PODSUMOWANIE:
W kontekście kolarskiego wyjazdu zimą Teneryfa nie jest kierunkiem oczywistym. Ma do zaoferowania kolarzom bardzo wiele, ale nie są to atrakcje łatwo osiągalne. Tu raczej nie ma tak, że wychodzisz z hotelu/mieszkania wskakujesz na rower i odcinasz się od całego świata pedałując gdzieś tam przed siebie. Tu musisz być skoncentrowanym. A to auto, a to rondo, a to wiatr zrzucający Cię z siodła. Nagrody w postaci pustych dróg i nieziemskich widoków przychodzą tu po kilkunastu, kilkudziesięciu minutach nerwowych i trudnych początków. Nie polecałbym Teneryfy na początek z zimowymi wyjazdami. Teneryfa jest piękna, ale najlepiej jest mieć na nią czas. To idealna wyspa nie na tygodniowe wypady, a raczej na dłuższe wyjazdy dla których mogą sobie pozwolić na dłuższą ucieczkę z Polski. Gdybym miał decydować gdzie spędzić tydzień zimą na rowerze pewnie wybrałbym Gran Canarię. Gdyby chodziło o miesiąc: bezsprzecznie Teneryfę.
Ważne info:
Nie bójcie się korzystać z rowerem z publicznego transportu. Jest to całkiem bezpieczne, bardzo przydatne (podróż do Anagi), choć liczba miejsc na roweru jest oczywiście ograniczona.
PRZYDATNE LINKI:
Podjazdy do zaliczenia:
Teide, segment:
https://www.strava.com/segments/707733
Masca, segment:
https://www.strava.com/segments/673830
Grenadilla-Vilaflor, segment:
https://www.strava.com/segments/3476435
El Fronton, segmernt:
https://www.strava.com/segments/1104139
Chio-Teide, segment:
https://www.strava.com/segments/6711770
Trasy:
Ostrożne 70 km we w miarę łatwym terenie:
https://www.strava.com/routes/3166850169769872688
Medano-Teide-Chio-Medano:
https://www.strava.com/routes/3034974256513705858
Medano-Guimar-Teide-Medano:
https://www.strava.com/routes/3037688739139569680
Anaga, by Adam Kolarski:
https://www.strava.com/routes/22192358
La Gomera, by Adam Kolarski:
https://www.strava.com/routes/3032480420441034138
Medano-Vilaflor-Medano:
https://www.strava.com/routes/3166848511092582704
Regeneracja:
https://www.strava.com/routes/3166848974204355974
Masca, klasyk:
https://www.strava.com/routes/3166849398922322360
Miejsca:
Najbardziej kolarska knajpa na wyspie:
https://maps.app.goo.gl/V9d2vs1JT3PqSpjN8
Najpopularniejsza wypożyczalnia rowerów i jeden z lepszych sklepów:
https://bikepointtenerife.com/
Fancy sklep z ciuchami:
Last modified: 05/12/2023